Dlaczego nigdzie nie zgłosiła jego śmierci? Dlaczego go sama pochowała, a wcześniej poćwiartowała ciało w wannie? Gdyby nie list jaki zostawił i słowa o pieniądzach na pogrzeb, zastanawiałbym się, czy cała ta śmierć i pochówek to nie jej urojenia albo czy on jej zwyczajnie nie zostawił a ona by to przeżyć "uśmierca" go opowiadając sama sobie to co widzimy w filmie.
Nie widzę wytłumaczenia dla tego, że nie zgłosiła go śmierci, tak jakby umarł tylko dla niej i miała "wyłączne prawo" do informacji o jego śmierci.
Tak czy siak, ciekawe. Film dobry, ale nie dla każdego. Dość skromny i cichy. Przypomina mi filmy Hala Hartleya i może Lodge Kerrigana.
7/10 w porywach 8