nawet zakończenie (nie chcę spoilerować) mnie nie zraziło, mimo że w innym przypadku czułbym
dysonans; ale Dreyer ma taki klimat, że nie ma mowy tu o zgrzycie;
zakończenie było straszne, we współczesnym filmie takie coś by nie przeszło z oceną na 8.
ale takim staruszkom, jak Dreyer wybacza się więcej ;)
Dla mnie zakończenie jest świetne i takie lubię najbardziej. Wiem, ze dzisiejszy widz raczej oczekiwałby zamknięcia bohatera w karetce wiozącej go do psychiatryka, a podczas podróży z brzucha barczystego lekarza wylazłby obcy pożerając kierowcę. Na szczęście są jeszcze filmy, które mają inne zakończenia. :D
O religii mam złe zdanie, no ale Dreyer był humanistą. I też nie lubi instytucji. Zakończenie jest nieracjonalne ale na tym przecież polega wiara a film jest tylko ucieleśnieniem jej sensu. Dzisiaj taki film już nie miałby racji bytu, religii już nie traktuje się poważnie.